Mały ale…wariat?
Sprawdzimy czy ten najmniejszy aktualnie model Škody naprawdę jest takim wariatem. Na pewno należy do zgranego trio rozrabiaków z grupy VAG. Citigo ma braci w postaci Volkswagena Up i Seata Mi.
Od momentu pojawienia się tego szkraba podchodziłem do niego z dużą rezerwą. Jakieś to takie małe, pokraczne, a w ogóle kto to kupuje. Drwiłem z niego ile mogłem i gdzie mogłem. W końcu jeden ze znajomych zaprosił mnie do środka swojego Citigo. Usiadłem we wnętrzu z niedowierzaniem że w ogóle to zrobiłem. O jasny gwint!, tutaj jednak jest trochę miejsca. Czas mijał, a ja zapomniałem jakoś o tym modelu. Pojawiła się jednak szansa aby zmierzyć się z obawami i zobaczyć czy uda mi się zmienić zdanie.
Wsiadając do Citigo miałem wrażenie że cofnąłem się w czasie gdzieś do roku 1998, gdzie dosyć popularny był wtedy Fiat Cinquecento. Dużo odkrytej blachy na drzwiach, jeszcze więcej niezabezpieczonej gołej blachy w bagażniku, uchylne okna w tylnych drzwiach i niczym niezabezpieczone tylne nadkola. Osobiście mam ogromny sentyment do Fiata CC i może nie bardzo mnie to raziło po oczach, ale w dzisiejszych czasach to co zobaczyłem wydaje się dość abstrakcyjne.
Pomimo tych ciekawostek „Citek” powolutku zaczął mi się podobać. Idealne autko do miasta w roli większego koszyka na zakupy, podwiezienia dzieci do szkoły czy też dojazdów do pracy. Kompaktowe wymiary tego malca sprawiały że widziałem jeszcze więcej miejsc parkingowych niż mogło by się wydawać. Wizualnie był małą jeżdżącą petardą. Nie wydaje mi się że ludzie jadący w korku czy też przechodnie byli wynajętymi statystami, ale obracali głowy za tym niepozornym autkiem. Nie od dziś wiadomo bowiem że czerwone z czarnym pasuje idealnie, a w ogóle to czerwone samochody są szybsze.
Bardzo przypadł mi do gustu (o gustach się nie dyskutuje, pamiętajcie) środek Citka. Wszystko ma w nim swoje miejsce i nie trzeba specjalnie zastanawiać się co do czego służy. Tą prostotę łamię trochę radio którego obsługa może sprawiać na początku trochę problemów, ale i takie problemy da się pokonać. Rzucający się plastik użyty w elementach wykończenia wnętrza, nie wygląda tak tragicznie jak przypuszczałem. Może faktycznie w tej prostocie jest jakaś metoda.
Testowany model wyposażony był w fotele spotykane w wersji Monte-Carlo. Pomimo ich rewelacyjnego wyglądu, jakoś specjalnie nie odczuwałem różnicy w siedzeniu na nich niż na standardowych fotelach.
Citigo którym miałem okazję jeździć napędzało małe stadko 75 koni mechanicznych z litrowego silnika MPI. Mogło by się rzec że litrowy to może być czajnik, albo karton mleka. Citigo z tym silnikiem nie będzie demonem prędkości, nie będzie też zrywał asfaltu. Wciskanie gazu do dechy też mija się z celem, bo temu malcowi wcale nie zależy na rwaniu do przodu, on bardziej delektuje się widokami. W mieście Citek spełniał się jak tylko mógł. Zwrotny, zadziorny i prosty w obsłudze.
Małe autko, to może te 75 koni wystarczy?.
Jadąc samemu śmiało mogę powiedzieć że ten malec to taka mała rajdówka, nawet z włączoną klimatyzacją. Kiedy podróżowałem w cztery rosłe osoby, niestety było trochę gorzej. Jechać, jechał, ale Citigo bardzo się męczył i trochę słabo hamował.
W spokojniej miejskiej jeździe najniższy wynik jaki zanotowałem to 5/8l na 100km. Choć wiem że są i tacy użytkownicy, którzy spokojnie schodzą niżej. Mnie się nie udało, przepraszam musiałem mieć ciężkie buty.
Citigo ma swoje wady, dla jednych akceptowalne, dla innych nie. Nie jest takim złym autem o co go kiedyś podejrzewałem. Gdybym natomiast miał warunki do gromadzenia niektórych modeli aut, to Citigo kupowałbym w ciemno. Czy jest on wariatem?. Ja twierdzę że tak, ten mały daje radę. Jest mu czasem ciężko ale brnie z dumą do przodu.
Pisał
Tomasz 'sid’ Knapik