Fabia Club Polska

Pierwszy w Polsce klub Skody Fabia

Testy

Škoda Enyaq Coupé 85x L&K – czuć prestiż

Prawie za każdym razem powtarzam sobie, że już dość mi sprawdzania aut elektrycznych i może odpuszczę sobie następne „elektryki”. Na całe szczęście ja sam już czasem nie wierzę w to co myślę i tak poznałem bodaj czwartego Enyaqa, tym razem w wersji Laurin&Klement o oznaczeniu 85x. Całkiem szczerze przyznam, że zgubiłem się już kilka razy w nomenklaturze oznaczeń tego modelu. Jeżeli dobrze pamiętam to dawniej oznaczenie 85 sugerowałoby baterię o pojemności 85 kWh – aktualnie jest to 77 kWh. Niestety nie dowiedziałem się czy jest to błąd powielany przez ludzi czy faktycznie jest to mniejsza pojemność. Idąc dalej z rozwikłaniem zagadki oznaczenia modelu mamy jeszcze magiczną literkę x, która teoretycznie i praktycznie powinna nam sugerować napęd 4×4.

Model jest już trochę z nami bo prawie 4 lata, więc naturalnym jest że po takim czasie przyszedł czas na mały lifting. Na pierwszy rzut oka specjalnie nie widać zmian w wyglądzie (choć ja od razu zauważyłem taką pierdołę jak zmienioną czcionkę napisu SKODA na tylnej klapie), natomiast wydaje mi się, że prawdziwa rewolucja dotyczy tu zmienionego oprogramowania i ulepszonych bateriach. W testowym egzemplarzu silnik elektryczny generował 286 KM i 545 Nm zamiast 204 KM i 310 Nm, co uważam za znaczącą zmianę na plus. Co więcej zauważyłem, że wraz ze wzrostem mocy wzrósł również zasięg Enyaqa. Szukając informacji w różnych mediach spostrzegłem, że producent deklaruje zasięg 550km, a czasem nawet 580. Czy jest to prawda? Według mnie bardzo realnym zasięgiem jest 500km na jednym ładowaniu, choć zdaje sobie sprawę, że po odpowiednim szkoleniu można dojść do deklarowanych osiągów, a nawet je przeskoczyć. Mnie się to nie udało, ale nie było to specjalnie moim zadaniem. Natomiast przyznam, że średnie zużycie energii w tak dużym „kiosku” oscylujące między 14,6-17,5 kWh/100 km nawet mnie zszokowało bo specjalnie nie starałem się bić żadnych rekordów.



Nie będę owijał w bawełnę, Enyaq w wersji Laurin&Klement oddaje hołd założycielom marki. Naprawdę czuć tu „piniondz” – testowa wersja kosztuje bowiem 333 850zł. Wersja L&K powstała chyba z pewnym zamysłem aby widać było prestiż, to nie jest szpanerska w pewnych kręgach wersja RS (która legitymuje się mocą 340 KM, wcześniej 299KM). W tej wersji mamy niemal płynąć i delektować się jazdą. Myślę że zamysł jest w pełni trafiony, piszę tak dlatego, że oprócz moich doznań okazało się że taki zwykły czerwony lakier (Czerwień Velvet Metalizowany) bardzo zwraca uwagę na to auto. Założyciele marki byli by dumni z tego konkretnego modelu. W środku auta witają nas fotele z gustownymi przeszyciami, a cała tapicerka jest miękka i miła w dotyku. Nieskromnie przyznam, że mam moje prywatne dwa minusy. Pierwszy to brak masażu w fotelach (a za taką cenę już bym tego oczekiwał), drugi to praktycznie żaden wybór felg które moim zdaniem mają słaby design. Wszystko inne w tym aucie w tej wersji zaliczam naprawdę do mojego prywatnego TOP of the TOP.

Mimo że testowy Enyaq nie posiadał fizycznych przycisków do sterowania klimatyzacją (nad czym ubolewam) to szczerze przyznam, że nowa wersja infotainmentu bardzo przypadła mi do gustu. Według mnie jest o wiele prostsza w obsłudze (mimo wielu funkcji) niż miało to miejsce w pierwszych Enyaqach parę lat temu. Bardzo muszę pochwalić również wyświetlacz head-up, który był w testowym egzemplarzu. Pamiętam że wcześniej miałem problem żeby ustawić konkretne informacje, natomiast tu problemów nie miałem i uważam że z opcji gadżetów ten jest takim który warto mieć. Oczywiście warto mieć też ogrzewaną przednią szybę, jednak jak doczytałem aby mieć i ten „bajer” trzeba się zdecydować na dokupienie pompy ciepła (a to koszt ~5000PLN). Poprawcie mnie jeżeli się mylę.

Specjalnie nie poruszam tu tematu ładowania elektryka, bo mam wrażenie że można by pisać o tym bez końca a i tak nie doszedłbym do zadowalających dla wszystkich wniosków. Ładowałem testowego Enyaqa na darmowych ładowarkach, ładowarkach popularnej stacji, czy też płatnych ładowarkach pod marketami. Zostawię Was z pytaniem o opłacalność ładowania elektryka. Specjalnie nie odpowiem, bo każdy przyjmie tu inną stronę barykady. Zauważyłem natomiast, że jeszcze dwa lata wstecz było mniej wszelakich elektryków, pluginów itp. itd. Obecnie takich aut coraz bardziej przybywa – czy w następnych latach będzie ich więcej? Trudno powiedzieć.



Ja wiem że specjaliści znajdą lepsze samochody elektryczne o lepszych osiągach i przede wszystkim które są tańsze od testowanego Enyaqa, mimo to w wersji L&K – a konkretnie tej testowanej to auto jest dla mnie istną petardą. Mimo wad, mimo ceny i mimo tego że pewnie nigdy nie będzie mnie stać na to auto to przyznaje że jest dla mnie esencją słowa premium zawartego w tym samochodzie. Czułem się w nim bardzo dobrze od pierwszej chwili kiedy do niego wsiadłem. Nawet rodzinna jazda 2+2 nie popsuła tego doznania. Już kończąc, zadano mi pytanie czy gdybym miał środki to kupił był to konkretne auto za które jeszcze parę lat temu mógłbym kupić kawalerkę w Krakowie? Otóż, gdybym miał środki i możliwości to pewnie miałbym jedno i drugie :-).



Tekst&Foto: Tomasz 'sid’ Knapik